Nareszcie nadszedł dzień kiedy przejechałem pierwszy raz 100km podczas jednej wycieczki :-). Początek wyglądał ciężko, większość podjeżdżania górki min 6% i po 600m do 1500m. Później coraz lepiej, strasznie biło od asfaltu miał on 46 stopni. Zdjęć z wycieczki jest mało robione telefonem kolegi, ale ważne, że są :-) Poczałkowo mieliśmy jechać do Kocudzy 2 gdzie to mieszkają babuszki nieszczęsne co śpiewają nasz "hymn" na euro, ale zdecydowaliśmy pojechać ciut dalej (19km) do Janowa Lubelskiego. Tam nad zalew gdzie mało wody, później na miasto, fastfood, złapał mnie skurcz w obydwie nogi naraz od razu do apteki po magnez i na szczęście skurcze już nie powracały. Pod koniec po przejechaniu ok 92-5 km zaczął się podjazd 1,5km 6% mimo zmęczenia udało się !. Po powrocie grilowanie :-)
Na szybko do Krasnobrodu nad zalew, kondycyjnie dobrze, nogi nie bolą można jeździć, trzeba w końcu będzie przejechać jednego dnia 100km ale to za jakiś czaaas... ;-)
Już na takie gorąco się nie pcham, jestem spalony nie opalony, z początku było w porządku ale coraz bardziej duszno, gorąco i grzało..
Dzisiaj przejechana nowa trasa gdzie jeszcze nie byliśmy z kumplem, i wrażenia jak najbardziej pozytywne gdyby w powrotnej drodze nie przeszkodził nam... wilk? Nie wiem czy to wilk czy pies ale nie ryzykowaliśmy i zmieniliśmy trochę trasę. Trzeba będzie ją powtórzyć przy mniejszej temperaturze i porobić zdjęcia.
Dodatkowo dzisiaj udało mi się uzyskać nową prędkość maksymalną 60,7km/h :)
Dzisiaj na spontanie i samemu, dawno nie jeździłem chciałem trochę nadrobić. Początek jazdy słabo, opornie cały czas 20km/h, później na szlaku w Floriance trochę się rozbujałem do 26-30km/h i w drodze powrotnej średnia skakała między 31-32km/h źle nie było jak po takiej przerwie :)